|
Forum lotnictwa To tu spotykają się pasjonaci lotnictwa by troszkę o nim podyskutować.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
6182
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Szczecin
|
Wysłany: Nie 0:36, 17 Gru 2006 Temat postu: Latające dziwy |
|
|
Kolejny lotniczy artykuł na o2
Cytat: |
Latające skrzydło, latająca trumna, latająca bomba, latający pierścień to tylko niektóre z urządzeń, jakie zbudowali lotniczy konstruktorzy. Większość z nich mimo osobliwego wyglądu znalazła zastosowanie i przysporzyła swoim twórcom krociowych zysków.
- Polski lotnik, jeśli się uprze, poleci nawet na drzwiach od stodoły - miał kiedyś powiedzieć minister obrony narodowej Bronisław Komorowski. Ciekawe, czy poleciałby najosobliwszymi samolotami, które stworzono w czasach II wojny światowej i w ciągu 50 lat zimnej wojny? Pierwsze z nich powstały w Peenemünde...
Latająca bomba
Pocisk rakietowy V1 miał być "cudowną bronią" nazistowskich Niemiec. Prymitywny płatowiec ze stali, z odrzutowym silnikiem pulsacyjnym i głowicą bojową wypełnioną 800 kilogramami trotylu miał rzucić na kolana Londyn i dumnych synów Albionu. W 1944 roku okazało się, że nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Naukowcy z ośrodka w Rechlin na wyspie Uznam postanowili udoskonalić "latającą bombę" i umieścić w niej pilota samobójcę. Zadanie oblatywania prototypu powierzono pilotce Luftwaffe, bohaterce nazistów Hannie Reitsch. Blond piękność zasiadła w kabinie "latającej bomby", wystartowała i... udało się jej sprowadzić pocisk na ziemię. Okazało się jednak, że nie ma więcej kandydatów do samobójczych misji. Wojna zbliżała się do końca i nawet młodzi fanatycy z Luftwaffe nie chcieli dać się zabić w imię ideologii stworzonej przez Adolfa Hitlera. Dlatego jedyny pilotowany egzemplarz "latającej bomby" istnieje do dzisiaj tylko na historycznych zdjęciach.
Latający pierścień
Francuska firma Société Nationale d'Étude et Construction des Moteurs d'Avion jako jedna z pierwszych w Europie zainteresowała się stworzeniem statku latającego, startującego pionowo. Naukowcy z SNECMA rozpoczęli swoje badania w 1952 roku. Mieli do dyspozycji wyniki eksperymentów niejakiego prof. von Zborowskiego, dotyczące skrzydła "okrężnego". Pierwszy zdalnie sterowany aparat latający ze skrzydłem w kształcie pierścienia wystartował w 1954 roku. Rok później załogowa wersja samolotu o nazwie Coléoptère wzbiła się w powietrze. Był to jeden z najambitniejszych programów badawczych francuskich inżynierów. Niestety zakończył się katastrofą. W czerwcu 1959 roku prototyp Coléoptère zwalił się na ziemię podczas przechodzenia z lotu pionowego do poziomego i pogrzebał w swoich szczątkach pilota. Francuzi nie powrócili już do doświadczeń z samolotami pionowego startu i lądowania. Wyprzedzili ich Brytyjczycy, którzy skonstruowali i wprowadzili do produkcji samolot bojowy Harrier. Maszyny tego typu sprawdziły się m.in. podczas wojny o Falklandy. Produkowane od czterdziestu lat harriery można co roku zobaczyć na polskich poligonach w Drawsku i Ustce podczas wspólnych ćwiczeń wojsk NATO. Coléoptère można zobaczyć jedynie w muzeum.
Czy to może latać?
Jednym z najosobliwszych samolotów eksperymentalnych był Douglas X-3 Stiletto zwany "latającym sztyletem" lub "latającą szpilką". - Czy to w ogóle może latać? - pytali z niedowierzaniem dziennikarze lotniczych periodyków, gdy pierwszy raz ujrzeli na zdjęciu jego sylwetkę. Siły Powietrzne USA zamówiły X-3 w 1948 roku. Chodziło o przetestowanie niezwykle małych skrzydeł i możliwości zastosowania tytanu w konstrukcji płatowca. Pierwszy samolot dostarczono do słynnej bazy Edwards w 1952 roku. W październiku tego roku "latający sztylet" po raz pierwszy wzbił się w powietrze, budząc zdumienie przygodnych obserwatorów. Niektórzy byli święcie przekonani, że to statek z obcej planety.
Mimo rewolucyjnej konstrukcji i futurystycznych skrzydeł X-3 okazał się techniczną porażką. Nie osiągnął zakładanej dwukrotnej prędkości dźwięku, a kiedy zbliżał się do 1000 km/h, wpadał w niebezpieczne wibracje i wydawało się, że rozleci się na kawałki. Piloci oblatywacze - delikatnie mówiąc - nie przepadali za nim. Dostarczył jednak inżynierom wielu cennych danych i informacji, przydatnych później w konstrukcji innego osobliwego samolotu, nazwanego...
Latająca trumna
Ten niepochlebny przydomek zyskał sobie odrzutowy myśliwiec Lockheed F-104 Starfighter, skonstruowany pod koniec lat 50. Był niezwykle szybki (osiągał prędkość dwukrotnie większą niż prędkość dźwięku - ponad 2 tys. km/h) i niezwykle drogi - afera łapówkarska znana jako "afera Lockheeda" pochłonęła dziesiątki milionów dolarów i pogrążyła kariery kilkunastu menedżerów i polityków. Był też niezwykle trudny w pilotażu, dlatego wojskowi piloci NATO szybko ochrzcili go "latającą trumną", a w zachodnich mediach pojawiła się jeszcze inna nazwa - "maszyna do produkcji wdów". W rzeczywistości Starfighter był samolotem wyprzedzającym swoje czasy. Miał - podobnie jak Stiletto - niewielkie skrzydła i potężny silnik.
Niestety liczba startów "gwiezdnych myśliwców" nie równała się liczbie lądowań. Holandia straciła w wypadkach ponad 40% tych maszyn. W latach 50., kiedy Starfighter wszedł do uzbrojenia większości państw NATO, nie było jeszcze systemu komputerowego wspomagania sterowania Fly by Wire (stosowanego dzisiaj m.in. w samolotach F-16), który automatycznie koryguje ruchy drążkiem. Najmniejszy błąd pilota prowadził do katastrofy. Mimo złej reputacji maszyny wyprodukowano ponad 2500 "latających trumien". We Włoszech pozostawały na uzbrojeniu aż do 2004 roku.
- Są takie samoloty, których trzeba pilnować na każdym kroku jak złodzieja - mówi były pilot F-104. - Starfighter nie wybaczał najmniejszego błędu w pilotażu. Dlatego zginęło tak wielu lotników. W Niemczech, gdzie przez wiele lat stanowił podstawowy typ myśliwca, wymyślono dla niego jeszcze jeden tragikomiczny przydomek: "Erdnagel" - śledź do namiotu - od łatwości, z jaką Starfighter wbijał się w ziemię.
Latające skrzydło
Pierwszy zrealizowany projekt latającego skrzydła pojawił się w USA latem 1939 roku. Z lotniska fabrycznego firmy Northrop wzbiło się wówczas w powietrze coś, co przygodni obserwatorzy mogli z całym przekonaniem uznać za UFO. To coś nie miało kadłuba ani usterzenia - żadnych elementów, jakie posiadały ówczesne i dzisiejsze samoloty. To coś nazywało się N-1M i było eksperymentalnym latającym skrzydłem, napędzanym przez dwa silniki tłokowe i sterowanym przez pilota oblatywacza. Wywarło takie wrażenie na decydentach Sił Powietrznych USA, że w maju 1940 r. zlecono przeprowadzenie badań bombowca tego typu osiągającego prędkość 402 km/h, a w październiku 1941 r. podpisano kontrakt na budowę jednego egzemplarza maszyny o kryptonimie XB-35.
Kolejne "coś" wystartowało po raz pierwszy 25 czerwca 1946 r. Było latającym skrzydłem zbudowanym z duraluminium, wyposażonym w cztery potężne silniki firmy Pratt&Whitney obracające trzyłopatowe przeciwbieżne śmigła pchające (skierowane do tyłu). Wyglądało jak samolot, od którego ktoś odpiłował kadłub.
Było też piekielnie trudne w pilotowaniu, dlatego próby w locie okupiono kilkoma ofiarami śmiertelnymi. Konstruktorzy Northropa nie poddawali się jednak i zaprojektowali wersję latającego skrzydła z ośmioma silnikami odrzutowymi. Dwa prototypy rozpoczęły loty jesienią 1947 roku. Wiosną następnego roku doszło do tragedii. Lecący z dużą prędkością, na małej wysokości YB-39 runął na ziemię, grzebiąc w swoich szczątkach kilkuosobową załogę i ideę budowy latających skrzydeł.
Przeprowadzono drobiazgowe badania wraku samolotu i badania modeli YB-39 w tunelu aerodynamicznym. Okazało się, że koncepcja samolotu bez kadłuba ma poważne mankamenty. Latające skrzydło jest "z natury" niestabilne i utrzymanie stałego kursu, prędkości i wysokości jest prawie niemożliwe. W tym samym czasie na horyzoncie pojawił się groźny konkurent - klasyczny bombowiec Boeing B-52. Ten sam, który wsławił się później podczas bombardowań Wietnamu, Iraku i Afganistanu. O latających skrzydłach USAF zapomniała na kilkadziesiąt lat.
Powrót po latach
Jest maj 1987 roku, jeden z pracowników zakładów Northrop wdrapuje się na dach fabrycznej hali w Pico Rivera w Kalifornii i pędzlem wymalowuje na nim wulgarne rosyjskie słowo takiej wielkości, że mogło być bez kłopotów wykryte przez radzieckie satelity szpiegowskie ("Los Angeles Times"). W zakładach od kilku lat trwają ściśle tajne prace nad latającym skrzydłem nowej generacji. Świat dowiaduje się o tym dzięki medialnym przeciekom.
Na początku 1988 roku zasłona tajemniczości zaczęła się podnosić. USAF przyznała, że zawarła kontrakt z firmą Northrop na produkcję samolotu B-2, opiewający na sumę 2 mld dolarów. Samolot był już gotowy, a jeszcze dwa lata wcześniej sekretarz obrony Caspar Weinberger mówił: jesteśmy zobowiązani do pełnej tajemnicy (...) uważamy, że publiczne ujawnianie danych o tym samolocie byłoby skierowane przeciwko interesowi narodowemu. Mogłoby pomóc tylko Rosjanom, nikomu innemu.
B-2 szokuje swoim wyglądem. Nie przypomina niczego, co latało nad ziemią poza... konstrukcjami Northropa sprzed czterdziestu lat.
Czarny duch nad Bałkanami
Samolot zaprezentowano dziennikarzom zaproszonym na inauguracyjny pokaz 22 listopada 1988 roku przed hangarem lotniska w Palmdale. Reporterzy zgromadzeni za barierką mogli zobaczyć tylko czarną, płaską sylwetkę czegoś, co nie miało kadłuba i wyglądało jak "statek obcych". Inni dziennikarze przelecieli nad tajemniczym obiektem zwykłym turystycznym samolotem Cessna 172 i zrobili kilka zdjęć.
Okazało się, że najnowsze latające skrzydło Northropa (w jego konstruowaniu brali też udział specjaliści Boeinga i kilkunastu innych amerykańskich firm lotniczych) to samolot spełniający założenia technologii "Stealth" – jest niewykrywalny dla radarów. Niewykrywalność mają mu zapewnić zębate krawędzie, specjalna powłoka i wyloty czterech odrzutowych silników umieszczone nad skrzydłem.
B-2 nie osiąga prędkości naddźwiękowej, która przez dziesiątki lat była najskuteczniejszą bronią sił lotniczych obu stron zimnej wojny. Leci z prędkością pasażerskiego Airbusa, ale jest nie do wykrycia przez radar i nie mogą namierzyć go przeciwlotnicze pociski rakietowe. Echo radarowe samolotu, któremu nadano przydomek "Duch", wynosi 0,1 m kw., podczas gdy rosyjski bombowiec strategiczny Tu-160 rozsiewa wokół siebie echo (RCS) 15 m kw. - Łatwiej namierzyć samochód pędzący po autostradzie niż formację B-2 zbliżających się do Londynu - mówił w 1995 roku jeden z brytyjskich inżynierów lotniczych w wywiadzie dla tygodnika "Aviation Week".
Latające skrzydła B-2 miały być użyte do bombardowania Serbii podczas konfliktu w Kosowie. Podobno startowały z USA, przelatywały nad Oceanem Atlantyckim, tankując w powietrzu paliwo z samolotów KC-135. Potem zrzucały bomby na serbskie miasta i wracały "do domu". Akcja trwała dwadzieścia kilka godzin. Piloci zabierali ze sobą kanapki, więc żonom nie musieli tłumaczyć, dlaczego spóźnili się na kolację.
Latający czołg
Mi-24 to potężna maszyna. Kiedy leci nisko nad ziemią, drżą szyby w oknach. Dwa silniki turbinowe zapewniają mu prędkość powyżej 300 km/h, a pociski rakietowe podwieszane pod skrzydłami mogą z małego miasta zrobić dymiącą dziurę w ciągu kilkunastu sekund. Pilota i operatora uzbrojenia chroni pancerna powłoka z tytanu grubości kilku centymetrów. Latający czołg - tak nazwali go inżynierowie z biura konstrukcyjnego Michaiła Mila - pokazał, co potrafi, w Afganistanie. Ryk silników Mi-24 budził grozę wśród mieszkańców górskich afgańskich wiosek. Kiedy pojawiał się na horyzoncie, wiadomo było, że za chwilę ziemia zamieni się w morze ognia. Latający czołg jest też na wyposażeniu polskiej armii. Większość naszych Mi-24 lata w Iraku. Tam też budzą postrach.
Tomasz Zając
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
frik
Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: EPWA
|
Wysłany: Nie 1:16, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] dopiero są dziwy. Zebrane najdziwniejsze projekty (samolot z napędem atomowym na przykład ).
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
abaz
Dołączył: 23 Paź 2005
Posty: 298
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 1:30, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Tak naprawde to ten B36 nigdy nie był napędzany reaktorem. Latali znim i sprawdzali jak promieniuje.
A swoją drogą co sie dzieje teraz z Migiem 1.44 ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
frik
Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: EPWA
|
Wysłany: Nie 1:47, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
abaz napisał: | Tak naprawde to ten B36 nigdy nie był napędzany reaktorem. Latali znim i sprawdzali jak promieniuje. | No ciężko, by napędzali samolot energią jądrową... Ale jak dla mnie komiczne jest to, że w ogóle ktoś wpadł na taki pomysł i go próbował zrealizowac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Atco
Dołączył: 06 Paź 2005
Posty: 1284
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 8:31, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
A co w tym komicznego? Miałby praktycznie nieograniczony zasięg.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
frik
Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: EPWA
|
Wysłany: Nie 13:01, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Atco napisał: | A co w tym komicznego? Miałby praktycznie nieograniczony zasięg. | Mons, naprawdę tego nie czujesz? Samolot napędzany reaktorem atomowym? To JEST komiczne. Prawie jak pomysł samolotu parowego - taki też byś uznał za poważny? Chociaż niestety nie miałby nieograniczonego zasięgu, musiałby uzupełniac węgiel
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maciupeq
Dołączył: 05 Wrz 2006
Posty: 183
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 16:03, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
kiedyś pomysł latania przez człowieka w maszynie cięższej od powietrza budził ogólną wesołość, a o tym który taki pomysł wysuł mówiono, że wariat. Więc nie ośmieszaj się takimi stwierdzeniami, bo że teraz coś takiego przekracza umiejętności i możliwości techniczne, nie znaczy, że za kilka-dziesiąt lat nie będzie możliwe.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
frik
Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: EPWA
|
Wysłany: Nie 17:36, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Maciupeq: akurat interesowałem się atomistyką i po prostu nie ma substancji która byłaby dośc lekka by stworzyc osłonę rdzenia, który samolot mógłby unieśc. Poza tym osiągi samolotu śmigłowego (bo innego elektrycznością nie napędzisz) byłyby o wiele wiele słabsze od dzisiejszych odrzutowców. Nie wspominając o tym, że koszt jednostkowy takiej maszyny byłby kolosalny i do tego tylko wojsko mogłoby tego używac (bo cywilom nigdy by nie pozwolono na własny reaktor.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Air Q
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Katowice
|
Wysłany: Nie 18:32, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Fakt...odpowiednio lekkie i skuteczne ekranowanie takiego reaktora nie istnieje...można by sobie wyobrażać bezałogowy samolot takigo typu (aby nie narażać załogi). Ale promieniowanie ma negatywny wpływ na elektronike czy też nawet np: na gume z której zrobione są opony...stawała sie krucha...
Mnie zaciekawił ten projekt;
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
frik
Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: EPWA
|
Wysłany: Nie 23:30, 17 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Air Q: To wersja rozwojowa [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Air Q
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pon 0:23, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Niesamowite...
Ciekawy pomysł sterowania sprzęgnięty z lufą czołgu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Flycat
Dołączył: 09 Gru 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: EPZA
|
Wysłany: Śro 23:26, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Tomasz Zając napisał: | Naukowcy z ośrodka w Rechlin na wyspie Uznam postanowili udoskonalić "latającą bombę" i umieścić w niej pilota samobójcę. |
Niemcy zbudowali cztery prototypy Fi 103, przy czym dopiero ostatni z nich- R IV, stać się miał protoplastą pierwszych egzemplarzy seryjnych. W teorii zakładano, że po odczepieniu się od samolotu macierzystego oraz uzbrojeniu głowicy, pilot miał ratować się skokiem ze spadochronem. W praktyce szanse na ewakuację, a co za tym idzie przeżycie były bardzo szczupłe. Osobiście zresztą jakoś nie wyobrażam sobie opuszczenia kabiny przez delikwenta, któremu burty sięgają dosłownie po pachy, że nie wspomnę już o uroczym wlocie powietrza do silnika umieszczonym tuż nad i za głową.
(Swoją drogą, jak na rok '44 koncepcja zupełnie chybiona. Testy Fieslera rozpoczęły się w ośrodku w Larz w sierpniu, w momencie gdy Luftwaffe leżała już na wszystkich frontach, przede wszystkim, właśnie ze względu na niasamowity deficyt pilotów. I co z tego, że przemysł zbrojeniowy wciąż był np. w stanie dostarczyć po 80 nowiutkich Fw 190A na dany Jagdgeschwader (a taki przykład z historii znamy), skoro nie miał ich kto pilotować, a i na wodę silniki tych krwiożerczych bestii za bardzo pracować nie chciały. Z jednej strony likwidują na gwałt jednostki bombowe, niedoświadczonych młodzików przerzucają do Jagdwaffe, z drugiej chcą dziesiątki chłopa wysłać na pewną śmierć w imię bardzo mgliście rysującej się przyszłości? Doprawdy, niektóre decyzje Grofaza (A. H.) są powalające...)
Wracając natomiast do tematu. Chcecie zobaczyć latające dziwy? Odsyłam do zapoznania się z konstrukcjami pokroju: Ju 87 D3, Me 163, Do 335 czy BV (Blohm und Voss) 141.
A widzieliście włoskiego Piaggio P. 108 z zamontowaną armatą 105mm?
Nawiasem mówiąc, bardzo fajnie, że serwis o2 zmierza w lotniczym kierunku
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
jasiek
Dołączył: 28 Sie 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: nowy targ
|
Wysłany: Wto 12:16, 26 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
frik napisał: | Atco napisał: | A co w tym komicznego? Miałby praktycznie nieograniczony zasięg. | Mons, naprawdę tego nie czujesz? Samolot napędzany reaktorem atomowym? To JEST komiczne. Prawie jak pomysł samolotu parowego - taki też byś uznał za poważny? Chociaż niestety nie miałby nieograniczonego zasięgu, musiałby uzupełniac węgiel |
Cóż, gdy amerykanie już zarzucili projekt, postanowiono udawać że samolot istnieje, bo a nuż sowieci się nabiorą i będą kontyunować projekt- a byli trochę z tyłu do amerykanów. Tak pojawiły się przecieki o ,,ściśle tajnym" samolocie nuklearnym convair-a. i Sowieci się nabrali i stracili kolejne kilka lat na udowodnienie swoim dowódcom, że to niemożliwe.
a co do samolotu na węgiel- był taki projekt w niemczech w 1944, autorstwa Lippischa. był to myśliwiec Lp-13, który miął być napędzany silnikiem strumieniowym na węgiel... , miał wyciągać 1650 km/h, a uzbrojenie miało składać się z 2 działek 30 mm ( czemu nie od razu mioaczy ognia ), zbudowano jedynie prototyp samego płatowca, wyposażony w silnik rakietowy. Po wojnie przejęli go amerykanie.
Tak więc nie dla wszystkich takie projekty były komiczne....[/url]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
kirby
Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 14:09, 26 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
frik napisał: | pomysł samolotu parowego - taki też byś uznał za poważny? Chociaż niestety nie miałby nieograniczonego zasięgu, musiałby uzupełniac węgiel |
Mówisz - masz
Konstrukcja ta powstała w latach 1944-45 a konstruktorem był Alexander Lippisch (ten od m. in. Me-163 Kometa). Samolot był dmuchany w tunelu do prędkości 2,6 Macha i ponoć wyniki były bardzo pozytywne. LP-13a miał otrzymać nowatorski jak na tamte czasy napęd strumieniowy, czyli rodzaj napędu odrzutowego bez sprężarki/turbiny w którym funkcję wymuszania kierunku przepływu spełniał odpowiedni układ fal uderzeniowych w komorze spalania. Napęd działający skutecznie tylko przy duzych prędkościach (kolejny niemiecki projekt tamtych czasów bądź co bądź dziwny ale wyprzedzający swój okres). Prace nad projektem były bardzo intensywne, lecz przerwał je koniec wojny.
Paliwo miało byc przed lotem umieszczane w komorze spalania, a miały nim być... zwyczajne bryły węgla w ilości ok 800kg.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
frik
Dołączył: 07 Wrz 2006
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: EPWA
|
Wysłany: Wto 20:40, 26 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Nie mam, mówiłem o samolocie parowym (napędzany parą), a nie węglowym
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|